
Pragnę podzielić się moimi doświadczeniami i obserwacjami z turnieju międzynarodowego u16 w Szczecinie. Myślę, że warto spisać kilka myśli z perspektywy trenera tenisa.
Wyruszyliśmy z Warszawy na eliminacje dzień wcześniej.
Trasa, Warszawa – Szczecin jest konkretna, ok 6h w trasie daje znać
Zameldowaliśmy się w hotelu, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Nic skomplikowanego
Kolejnego dnia mój podopieczny miał zagrać swój pierwszy pojedynek na korcie w turnieju rangi międzynarodowej.
Kiedy wjechaliśmy na parkingu klubu “nazwa klubu” i wysiedliśmy z auta aby pójść do rejestracji turnieju, emocje narastały z każdą minutą. Na szczęście majowa piękna pogoda pomagała chociaż trochę się odstresować.
Przed meczem rozmawialiśmy o tym aby od początku się koncentrować i wejść na kort pewnym siebie i rozgrzanym – bo w końcu trenowaliśmy przed wyjazdem elementy taktyczne, techniczne i mentalne.
Przed meczem zachęciłem podopiecznego aby wyjął rakietę i zaczął tzw “walkę z cieniem” przeplatając ćwiczenia na drabince. Zachęcam w taki sposób moich podopiecznych aby z jednej strony weszli już na kort rozgrzani bo walka z cieniem i wyobrażanie sobie, że grasz mecz już przed meczem oszukuje mózg i szybciej udaje się skoncentrować a z drugiej pokazuje przeciwnikowi, że jesteś pewny siebie, budzi respekt. Coś w stylu wchodzącego boksera na ring.

Mecz mentalnie zaczyna się już od pierwszej wymiany wzroku ze swoim przeciwnikiem meczowym, a ten może pojawić się sporo wcześniej przed wejściem na kort. Przeciwnicy zaczynają się obserwować, analizować i cała chemia zaczyna działać w organizmie.
Mecz rozpoczął się ok godz. 12. Piękna pogoda, ptaszki śpiewają, niebo bezchmurne – nie ma wymówek meteorologicznych
Przeciwnik ze wschodniej granicy – z Ukrainy.
Ciąg dalszy opiszę w kolejny wpisie blogowym
To be continued